W którym miejscu życie jest sprawiedliwe? I jak długo można starać się tylko rozumieć innych, sama będąc gdzieś na uboczu? Mam dosyć bycia tym, kim jestem. A kim właściwie jestem? No właśnie. Sama nie umiem sobie na to pytanie dokładnie odpowiedzieć. Utraciłam siebie… Chyba tak. Przestałam postrzegać los swój jako swoista misja, spełnienie powierzonego mi z góry zadania – to po prostu wielkie „nic”, jakaś dziwna pustka.

Czy można zaufać komuś, kto tak bardzo skrzywdził? I co z tego, że się do tego przyznał? Nic, bo nawet skruchy u niego nie widać. Wtedy byłoby inaczej.. Łatwiej żyć z tą świadomością. Wybaczyć – już zostało wybaczone. Zapomnieć – nigdy nie zostanie zapomniane. Ale chciałabym po prostu zaufać ponownie i powrócić do stanu normalności. Nie mogę tego dokonać, gdy nie widzę obustronnej chęci jakiejkolwiek zmiany. Jednym słowem: ON zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Jak to nic, do cholery?!
Gdzie nie spojrzę, to dziwni ludzie mnie otaczają, którzy – mam wrażenie – śmieją się ze mnie. Z tego, jaka jestem głupia i naiwna. Wydaje im się, że wielu rzeczy nie widzę. A ja po prostu nie chcę widzieć. Taka różnica.
Matyldzia przyniosła dziś piękną szóstkę w dzienniczku i dała mi ją do podpisania. Nawet mnie nie zainteresowało, z czego. I co ze mnie za matka? Na dodatek skrzyczałam ją o jakąś totalną bzdurę. Drugi powód już, żeby nazwać mnie wyrodną matką. Ech, nic nie poradzę, że wszystko wymyka mi się spod kontroli. Obiad prawie gotowy, ale nawet ani śni mi się cokolwiek zadbać o jakieś urozmaicenie go. Jak zwykle będą ziemniaki, mięso. Surówki żadnej brak, bo i po co. I tak umrzemy, więc na jedno wychodzi, kiedy.
Utraciłam siebie? Może jeszcze nie do końca? Tak, chociażby dlatego, że o tym wciąż rozmyślam i zastanawiam się, jak to naprawić. Co zrobić, żebym stała się tą samą kobietą, co kiedyś. Nie Miss świata, nikt super przebojowy, ale po prostu normalny, optymistycznie podchodzący do życia. I taką siebie chcę widzieć. Już niedługo. I tak będzie.
Chyba muszę gdzieś wyjechać. Zabiorę tylko to, co niezbędne, a wyrzucę z siebie to, co mi ciąży. Pojadę sama. Nie wiem, dokąd. Nie wiem jeszcze, po co, jak i czym. Wiem tylko, że sama i że tylko dlatego, że chcę odrodzić się na nowo. Potrzebuję tego tak samo, jak ryba powietrza. Nie powiem o tym nikomu. Jestem egoistką? Tak. Ale może właśnie tego chcę? Bycia egoistką? Może to jest właśnie to, co mi zapewni spokój na dłuższy czas, którego przecież tak bardzo pragnę? Mówiłam przecież, że w moim życiu zadbałam o wszystko, tylko nie o jedno – o siebie samą. Czas najwyższy zatem.
Marta Akuszewska
