No właśnie tak. Dzis mialam, jak to powiedziałaby nasza znajoma, świński dzień, a raczej: swiński powrót do domu, na tyle swiński, ze nie moglam wrócić.
I do dosłwonie, nie w przenośni. Jak w jakimś koszmarze. Nie chciałam nawet pisac o tym ale za radą męża piszę, traktując jako swoistą psychorterapię.
Swoja własną. Otóż: pojechałam dzis na praktykę samochodem. Spoko, dojechalam na skraj ulicy Grunwaldzkiej bez problemu. Wcvzesniej,w domu,
zrobilam dobrą zupę, odebrałam dziecko ze szkoły, zostawiłam ja w domu i pojechałam. Dojechałam. Wczoraj sledziłam mapy google, zeby tam trafic. A trafić
miałam do urzędu tym razem, na grunawldzką. Trafiłam, spisałam 2 akty notarialne, potem jeszcze
przewetowałam cały segregator aktów z załącznikami spisując numery.
Powiedziałam: do widzenia, i poszłam do samochodu. Jazda zaczęła się dopiero za rondem Mogilski. I to jazda w dosłownym tego slowa znaczeniu, bo jazda bez końca.
Skręciłam gdzieś, mając nadzieję, ze skręcam dobrze, ale okaząło się, że w efekcie okrążam Cmentarz Rakowicki. To jeszcze nic. Wróciłam do punktu wyjśai i w tym punkcie
wyjścia obiecałam sobie, że o nie, takiego wała, tym razem wepcham się jakos na właściwy pas i dotrę szybko na aleje a stamtąd skręcę w strone Błoni i pojadę Wolą Justowską i olaszanica do domu.
Ale oczywiście, najprostrsze rzeczy stają się skompilkowane. Udało się wjęchac na właswiy pas, ale potem był kolejny rozjad, i ni9e wiem, czy znie zrobiłam błędu,
zjeżdżając na Katowice, bo może ztej strony na Warszqawę byłby dojazd na Nowy kleparz i na aleje. Juz coś dziwnego zaczęło mi sie wyadawać, jak minęłam
Akademię Rolniczą, i te kolorowe kółeczka, ale jeszcze pocieszyłam się, że jakims cudem znajde sie na właściwej drodze, drodze do domu, gdzie czeka na mnie mąż, dziecko, cieplutka zupa\
i pizza z wczoraj oraz ciepły kominek. Ale gdzie tam. Jadę i jadę, i modlę się, żeby nie zaświeciła sie sprężynka (bo bo tym zara gaśnie).
Mijak jakies dziwne miejsca, Ibramowskam Opolska, a może odwrotnie. W końcvu jakis znajomy punkt – mijam Łokietka. Ale figa z makiem. Dojeżdżam do Castoramy, a nie widzę Ikei.
Ptzeciez powinna tam być. Pomyslałam, że może dotrałam do Castoramy koło Auchana, albo może w ogóle gdzieś w Hucie.
Jednak na wszelki wypadek szukałam wzrokiem ronda, tego w remoncie, gdzie ledwo przejedziesz czołgiem w zwolnionym tempie (no tak, czołg inacze nie jeździ, to dlatego chyba tylko czołg tamtędy przejedzie bez szwanku).
tak wiec liczyłam na to rondo, całkiem realnie, bo nawet6 w tym celu przeniosłam się, być może, z narazeniem życia na lewy pas. I choć wiem, ze musieli kląć na mnie,
bo nie wyciagam więcej niż 70/h w tym jego stanie, ale trudno. Jakoś musze przeciez wrócić do domu, skoro do tej pory mi sie nie udało.
I nie ma ronda. Już mnie trafia, bo droga się nie kończy a ja jad·ę i jadę. Kończy się za to Kraków i okazuje się, że jestem w Modlniczce. marna to pociechas, ale zawsze to coś. W Modlniczce jesy
Leroy, gdzie przeciez 100 razy byłam z mężem, więc na pewno dojadę z niego do domu. Na lewo ustawiają się do skrętu do Wieteksu, na prawo do Leroya,a ja jade twardo prosto. jadę pod górę. Dobra doroga.
Potem myślę, w tkacie tej nie kończącej się drogi, że jak pojadę w prawo, to będe pitem czekala na łaskę innych,
aż mnie wpuszczą w Balicach, żeby zjechać w lewo, tam, gdzie miga pomarańczowe, ale tym z prawej miga, bo mi nic nie kiga – ja jestem zdana tylko na łaskę.
I jak pomyslalam, tak zrobiłam, pojechałam prosto, choć z obawą, że może lepiej nienechac dłużej obwodnica tym złomexem, juz nawet mąz sie nie wypuyszcza nim na autostrade,
bo to niebezpieczne. Ale tak jakos miarę jechałam spkojnie było, kto chcial, to mnei ominął i tyle. Ale potem patrzę, zerkam w prawo, a tam napisane: Balice. No ok, to ja jadę prosto – myśle. Najwyżej zjade na Piekary.
Tylko dlaczego tamw prawo był tez zjazd na Zakopane, czy Rzeszów. Jadę prosto i widzę jakiś dziwny wiadukt i zastanawim się, gdzie przezd zajdem w Piekarach bylo coś takiego.
Widze tes wiatła, i hamujące samochody. I gorzka prawda dociera do mnie. Nie ma już odwrotu. Bramki na Katowice. Szybko muyśle, co zrobić, zatrzymac się gdzies między, ale pomiędzy czym, jak si.ę zatrzuymam, to jeszcze coś ściągnie mnie z drogi
i będe płacić. Najwyżej wytłumacze pani czy panu w budce, ze nie mam przy sobie ani grosza, i ze wjechałam na te bramki przez pomyłkę,
na pewno zrozimie. O Boże, a jak tam jest automat? jak wytlumacze to automatowi? Juz zaczynam sie denerwowac coraz bardziej, bo lekko, a nawet mniej niż lekko. bo
bardzo, zaczęłam już w momencie, kiedy zobadzyłam te światła na bramkach. W budce była na szczęćie człowiek – kobieta. Wytłumaczyłam jej, ze nie chce jechać
wcale do0 Katowic, ze to byloby ostatnią rzecz·a, jaka w tym momencie chciałabym zrobić, że wjechałam tam przez pomyłke, ze nie mam ani grosza przy sobie, ale mam kartę,
jesli można karta płacić. Ale po płacic, jak ja tam wcale nie chcę jechać, chcę zawrócić, tylko jak, skoro pod prąd nie można.
No i ta pani przejeła sie mna, pwiedziała: o Boże. I powiedziała, ze zap[ąłci·c moge kartą i anwet musze, te 8 zł, bo za kązde podniesienie szlabanu
trzeba, ale że jak zjade na prawo i zadzwonię na takiej bramce przy budynku, to mi otowrza i ze zawrócę tam i dotrę do Balic.
Zapalcilam, miałam tylko obawy, jak ja przejadce przez to mirjsce, jak tamz bramek juz tak startuja te samochody dość szybko, niechybncie, coś mnoie rozjedzie.
Rada pani byąl na to taka, ze mam uważac i może jechaą nawet na awaryjnych. tak też zrobiłam: uważałam i ejchałam na awaryjnych.
Na szczęscie, panowie w czerni stojący tam z boku po prawej zatrzymali jakiś tir do kontorli, to ja myk za tym tirem, i jakoś cało
trafiłam tam. Potem nie była pewna, czy to ta bramka, bo wyglądała, jak jakiś wjazd na cudzy teren, zakaz wjazdu i w ogóle. Zaparkowałam
więc na takim małym parkingi i podesżłam do panów w czernio dowiedziecv się, jak ktoś, kto zabłądził, trafił tu przez przypadek, ma wrócic, ima dotrzec do Kryspinowa, względnie opd razu do Piekar.
No więc ci panowie wytłumaczyli mi, ze mam jechać przez tę bramke, portem w prawo i potem w prawo przed wjazdem na górę, i broń Boże mma nie wjeżdżać na górę.
Jeszcze ra zumepwnilam si·ę, zcy dobrze zrozumiałam, jak mam jechac, bo chciałam bardzo, zeby mój świński dzień. a raczej moja świńska droga sie już skończyła.
Człowiek ma jakies granice wytrzymałości psychicznej. POjechałam pod ten boczna szlaban, na bocznej drodze. Był zamkniety, więc zadzwoniłam,
przypomionjając sobie radę pani z budki. Otworzyli. Pojechałam. Jechałam powoli, bartdzo powoli i uważałm, zeby nie przeoczyc tej drogi w prawo. Nie chciałam znów trafic na drogę do Katowic, i znów płacić 8 zł za otowrzenie
bramki, bo to by tak mogło trwac w nieskończonośc, prywatne rondo, a raczej: osobiste. W końcu poskręcałam jakoś we właściwych miejscasch, i z ulga
odkrylam z epo prawej mam lotnisko, że jestemw miejscu, które już dobrze znam, i że jestem na drodze do domu. Przejechałam przez Balice, Kryspinów, Liszki.
W Liszkach juz po tej dzrodzee byłam taka w amoku, ze jak w grze komputerowej umknełam w ostatniej chwili przez jakimś tirem na swoją stronę.
A byłam, na codzej, nie dlatego, ze krzywo jechałam, tylko po mojejm miałam przeszkody. Ktoś tam mnie obtrąbił, po raz pierwszy dziś, po tak dłuh=giej droze, w
takich Liszkacgh, ale co tam. Już propsta dorga do domu. Jak dotrałam, otworzyłam bramę, wjechałam, zamknęłam bramę, poszłam do domu, rzuciałm się na męża
i rozpłakałam się. Mąż podał mi pyszna zupkę i pizzę, potem wino, na uspokojenie skolatanych nerwów. A ja tylko chcviałam dojechać w pół godziny z ul. Grunwaldzkiej do domu,
i specjalnie nie pojechałam przez Grzegórzeckie, żeby było szybciej. I tak oto droga do domu zajęła mi póltorej godziny, zamiast pół godziny. To cud, że nie trafiłam do katowic.
Teraz tylko martwię się tym biletem za 8 zl, czy mogłasm zjechac wczesniej, czy musiałam dotrzerć do kolejnej bramki, żeby mi to zaminusowało?
Nie, to nie na moje siły. Już zostaje w domu do końca życia, a może dłużej. Juz wiem, że te bramki, to nie to samo co autopass, więc spoko, 8 zł i koniec.
Ale mam dosyc. Napisałam to w ramach autoterapii, aby to przetrawić. Może mi sie plepszy, już mi lepiej. Tylko mam wątpliwości, czy wam też, jeśli amcie świadomośc,
jak kobieta może jeździć po polskich drogach. Ale faceci są nielepsi, na pewno, tylko inaczej.
Świński dzień
